piątek, 17 marca 2023

MARVEL ORIGINS t. 1. SPIDER-MAN - recenzja

Wydawnictwo Hachette to lider komiksowych kolekcji, który regularnie zaskakuje czytelników coraz to nowszymi tytułami w swoim wydawniczym dorobku. Wszystko zaczęło się od 2012 roku, kiedy to w kioskach i salonikach prasowych ukazała się Wielka Kolekcja Komiksów Marvela (WKKM). Dzięki tej serii znaczna część osób, która w latach 90' wychowała się na komiksowych zeszytach od legendarnego wydawnictwa TM-Semic, powróciła do swojego młodzieńczego hobby. Osobiście również uległem magii trykociarskiej marvelozy i kupując kolejne tomy WKKM poczułem się jak nastolatek, który zaczytywał się w przygodach Spider-Mana, Punishera czy X-Men.

Hachette kontynuuje dobrą passę obrazkowych kolekcji na naszym rynku i aktualnie wydaje dwie serie - "Uniwersum DC: Bohaterowie i Złoczyńcy" oraz swoje najmłodsze dziecko czyli "Marvel Origins". Najnowsza kolekcja jest bardzo wyjątkowa, ponieważ zbiera całe serie komiksowe poświęcone konkretnym bohaterom lub drużynom od ich początków, czyli od pierwszych zeszytów. Dzięki tej kolekcji spełnia się mokry sen komiksiarza, gdyż każdy tytuł ze stajni Marvela wydawany jest chronologicznie, nie eventami, ważniejszymi wydarzeniami czy crossoverami, ale właśnie od samiesiuńkiego początku.

W pierwszym tomie Hachette uraczyło nas absolutnym hitem sprzedażowym, czyli Spider-Manem autorstwa komiksowych legend Stana Lee i Steve'a Ditko. Poza oczywistą genezą tej kultowej postaci zawartą w Amazing Fantasy #15, tom zawiera również pierwsze pięć zeszytów miesięcznika The Amazing Spider-Man z przełomu lat 1962-1963. W zamierzchłych czasach, a dokładnie w 2006 roku, zeszyty te wydała Mandragora w czarno-białym Essentialu. Poza tym AF #15 zostało przedrukowane w innych kolekcjach Hachette: w WKKM t. 68 oraz w Superbohaterach Marvela t. 1.

Dla ówczesnych amerykańskich nastolatków seria z pajęczym ścianołazem była naprawdę przełomowa, ponieważ opisywała przygody jednego z nich - nieśmiałego licealisty, notorycznie odrzucanego przez szkolną społeczność i wyśmiewanego przez koleżeństwo. W jednym momencie ta bidula uzyskuje niesamowite supermoce, które pozwalają utrzeć nosa jego największym dręczycielom. Kto z nas będąc nastolatkiem, choć raz nie był w takiej sytuacji i nie marzył wtedy o możliwości odegrania się na tych wszystkich cholernych Flashach Thompsonach!!! Do tego wszystkiego dochodzi osobista tragedia, która w jeszcze większym zakresie pozwala czytelnikowi utożsamiać się z niesamowitym Spider-Manem.

Wyjściowy koncept jest nadal aktualny, jednak realizacja całości to już inna para kaloszy. Nasz bohater, Peter Parker, po początkowym szoku wywołanym ukąszeniem przez radioaktywnego pająka dosyć szybko odnajduje się w nowej rzeczywistości. Od tego momentu dostajemy prosty schemat każdego zeszytu zawartego w tym tomie: na drodze Spidera stają coraz to bardziej cudaczni przeciwnicy, a po pierwszych trudnościach, a wręcz porażkach, przychodzi ten moment kiedy nad głową bohatera zapala się żarówka i znajduje wspaniałe rozwiązanie na pokonanie wroga. Ściany tekstu (dosłownie) opisujące wydarzenia dziejące się na danym kadrze lub rozterki bohatera tylko wzmagają uczucie naiwności fabularnej. Wydaje się, że scenariusz jest totalnie przestarzały i ze wszech miar nie powinien zainteresować współczesnego odbiorcy nastawionego raczej na szybkie przeglądanie informacji i gardzącego dłuższym słowem pisanym. Ale...

No cóż, mnie to się podobało 😀. I to nawet bardzo!!! Co więcej komiks czytałem wspólnie z 7-letnim synem (średnio po pół zeszytu przed snem) i on również był zadowolony. Uwielbiam takie retro rozkminki jakie prowadzi Spider w swojej głowie czy żarty (ala Karol Strasburger z Familiady) rzucone na szybko w trakcie pojedynku. Scenariuszowa infantylność stworzyła swoisty wciągający klimat okraszony niezwykłymi kadrami Ditko, którego kreska widocznie ewoluuje wraz z każdym kolejnym zeszytem. Całą kolekcję cenię również za niewątpliwy aspekt historyczny. Tylko w tym tomie, poza oczywistym originem głównego bohatera, dostaliśmy pierwszy występ Sępa, Doktora Octopusa czy Sandmana, a także gościnne występy Fantastycznej Czwórki. Kawał komiksowej superbohaterskiej historii 😍.

Moja ocena 8/10. Podczas lektury wraz z synem bawiliśmy się naprawdę przednio. Niestety zakup całej kolekcji jest poza moim zasięgiem finansowym i przestrzennym (nikt jeszcze nie wymyślił gumowych półek 😕). Ale na pewno moja przygoda ze Spider-Manem nie skończy się na tym tomie 😀. Mam jednak świadomość, że dla części czytelników, w szczególności tych, którzy nie mają jeszcze czterdziestki na karku, lektura nie tylko pierwszego tomu, ale i całej kolekcji może być męcząca.

Szczegóły:

Tytuł: Kolekcja MARVEL ORIGINS. Tom 1. SPIDER-MAN
Scenarzysta: Stan Lee
Ilustrator: Steve Ditko
Wydawnictwo: Hachette
Liczba stron: 144
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Data wydania: 17.01.2023, 21.09.2022 r. (rzut testowy)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz